Książka na jesienne wieczory: Dieta (nie) życia - K. Otwinowska, A. Mazur

Drogie moje, jakiś czas temu na blogu zapoczątkowałam serię postów, w których pisałam Wam o książkach godnych uwagi. Potem zostały one wyparte przez inne, wydawać by się mogło bardziej interesujące tematy. Teraz, kiedy zrobiło się znacznie chłodniej i niechętnie wychodzi się na zewnątrz, dobrze jest się zaszyć w domowym zaciszu z książką. Postanowiłam więc przy okazji dzisiejszego posta zwrócić Waszą uwagę na nietypową książkę - "dieta (nie) życia" K. Otwinowskiej i A. Mazur.


Dieta (nie) życia

"Wstrząsająca, autentyczna historia dziewczyny, która od dziesięciu lat walczy z anoreksją. Jako dwudziestolatka po sześciu hospitalizacjach i kilku próbach samobójczych postanowiła opowiedzieć o koszmarze choroby. Punktem zwrotnym okazała się śmierć bliskiej jej osoby, także chorującej na zaburzenia jedzenia. Aby ostrzec innych Karolina Otwinowska wyciągnęła na światło dzienne najintymniejsze szczegóły swego życia z chorobą i opisała z okrutną dokładnością kodeks wyniszczającej ciało i dusz anoreksji".


Znów miałam tylko siebie, pusty pokój i moją wierną psiapsiułę anoreksję. Ona zawsze pojawiała się, gdy nie było już nikogo. Razem organizowałyśmy sobie czas. Przygotowanie misternych tabel kalorycznych czy sprawdzanie wartości odżywczych na nowych produktach pochłaniało nas bez reszty. Razem z anoreksją wybierałam się na długie spacery, by wspólnie stracić to, co wpakowano we mnie przez te kilka tygodni w szpitalu. Czemu na nowo to robiłam? Miałam poczucie, że im jestem chudsza, tym ONA bardziej mnie lubi. Chciałam czuć, że ktoś mnie lubi. Byłam anoreksji wdzięczna. Ona jedna mnie nie zawiodła. Poświęcała mi przecież tyle swego czasu. Musiałam się jej jakoś odwdzięczyć. Pragnęłam szybko stracić na wadze. Dla niej. By była ze mnie dumna. By mnie nie opuściła.
/fragment książki/


Książka ta nie jest co prawda nowością, bo cieszyła się dużą popularnością kilka lat temu ale ostatnio znalazłam ją na swojej półce i pomyślałam że warto było by tu o niej napisać. Nie jest to kolejna lekka, łatwa i przyjemna lektura. To prawdziwa historia dziewczyny, która zaczęła od niegroźnego odchudzania a potem popadła w anoreksję. Myślę, że teraz kiedy panuje kult szczupłego ciała i łatwo jest zatracić granicę, warto było by ją przeczytać. Książka nie zaczyna się zbyt obiecująco, bo razem z główną bohaterką trafiamy na oddział szpitala, gdzie znalazła się po próbie samobójczej. Wraz z każdą kolejną stroną poznajemy panujące tam zwyczaje. Pisze nie tylko o normalnych posiłkach, ważeniu ale także odżywkach - kalorycznych koktajlach o smaku wanilii lub truskawki dla najbardziej wychudzonych pacjentek.

W książce powraca do czasów swojego dzieciństwa, kiedy jako dziewczynka od najmłodszych lat zmagała się z nadwagą. Jak sama twierdzi początkowo nie widziała w tym problemu. Pojawił się dopiero wtedy, gdy przeprowadziła się z rodzicami do Warszawy a koleżanki zaczęły jej dokuczać z powodu kilogramów. Nie tylko to jednak wpłynęło negatywnie na dziewczynę. W domu nie było lepiej, ponieważ towarzyszyły jej sprzeczki, wizyty policji, alkohol. To wszystko razem zmusiło ją do targnięcia się na własne życie. Nie mogła liczyć na nikogo. Rodzice zajęci byli swoimi sprawami, koleżanki ją odtrąciły. Pozostała sama z problemami, pluszowym misiem i nadprogramowymi kilogramami. Tak zaczęła swój specyficzny sposób odżywiania, który stał się wstępem do choroby. Wszędzie nosiła własne posiłki. W kuchni obok naczyń trzymała linijkę i kątomierz, który służył jej do codziennych pomiarów porcji. Każda kolejna strona obnaża codzienność chorej dziewczyny, jej dni spędzone w szpitalnej sali, przyjaźnie z innymi pacjentami oraz relacje z rodzicami. Jej życie ulega radykalnej zmianie po śmierci bliskiej jej osoby, chorej na zaburzenia odżywiania. Postanowiła walczyć a książka stała się nie tylko przestrogą dla innych ale także terapią dla niej samej.


ZDJĘCIA Z DOMOWEGO ARCHIWUM AUTORKI





Książka jest naprawdę bardzo poruszająca. Odkrywa prawdę o chorobie, która jeszcze do niedawna była tematem tabu. Kilka lat temu, kiedy ją czytałam nie potrafiłam wyobrazić sobie jak trudno żyć z tą wyniszczającą chorobą. Przekonałam się, że to problem osób perfekcyjnych, pragnących kontrolować swoje życie. Odżywianie jest więc często jedyną dziedziną, o której mogą decydować. Książka nie jest lekturą lekką. Opisy bardzo przemawiają do wyobraźni czytelnika. Dodatkowo okraszona została zdjęciami autorki z czasów dzieciństwa i podczas choroby. Patrząc na nie aż trudno uwierzyć, że można doprowadzić własny organizm do takiego wyniszczenia. Stanowią one nie tylko przestrogę dla innych ale również są rodzajem terapii dla chorych dziewczyn. Często podczas choroby pacjentki ( pacjenci też) nie dostrzegają własnego wychudzenia. Dopiero leczenie pozwala im to dostrzec. Domyślam się, że nie jest to lektura dla każdego. Nie mniej jednak, jeśli zainteresował Cię ten temat to zachęcam Was do jej przeczytania.

A Wy znacie tę książkę? Przypadła Wam do gustu?
A może możecie polecić jakieś inne książki traktujące o tej wyniszczającej chorobie?

Komentarze

  1. Lubię takie lekkie czytadła, sama z przyjemnością zagłębiłabym się w jej lekturę i dowiedziała co nie co :)
    Mogłabyś kliknąć w linki TUTAJ ? Dzięki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. nie znam ksiązki, ale zainteresowałaś mnie i bardzo chętnie sięgnę po pozycję.
    Sandicious

    OdpowiedzUsuń
  3. Lovely post dear!Have a great Friday! xx

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie pozostawione na moim blogu komentarze :)

Internetowa wyszukiwarka ofert pracy

POSTAW KAWĘ

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Copyright © Magda bloguje