Drogie moje, w poprzednim poście pisałam Wam o książce - Hygge. Duńska sztuka szczęścia, która w minionym roku robiła furorę. Mówiła ona przede wszystkim o minimalizmie, skandynawskiej estetyce i tym, że każdy z nas może żyć według duńskiego słowa, jakim jest "hygge". Tym z Was, które jeszcze nie miały okazji się z nim spotkać powiem, że oznacza nie co innego, jak celebrowanie chwil. Jeśli mimo to nie potraficie wyobrazić sobie, co skrywają te słowa, nic prostszego. Wystarczy, że prześledzicie Instagram, na którym trend ten jest szczególnie widoczny za sprawą zdjęć z książką, kubkiem aromatycznej czekolady, blaskiem świec i wełnianym pledem.
Fenomen tej książki zaintrygował mnie do tego stopnia, że za jednym zamachem zaopatrzyłam się w kolejną - Hygge. Klucz do szczęścia, o której zresztą już Wam wspominałam, przy okazji poprzedniego postu. Tym razem, jej autor i jednocześnie dyrektor Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopnhadze, Meik Wiking w dużo bardziej szczegółowy sposób przybliża tematykę hygge, jednocześnie zdradzając kierunek prowadzący wprost do szczęścia.