Jak z pewnością niektóre z Was zdołały zauważyć, notuję większą aktywność na blogu, niż miało to miejsce dotychczas. Sądzę, że jest to zasługą budzącej się do życia przyrody i emanującej od niej energii. Zauważylam również, że nie potrafię siedzieć z założonymi rękami. W głowie kłębią mi się coraz to nowe pomysły, które jak najszybciej chciałabym Wam tu pokazać. Zanim jednak to nastąpi po raz kolejny chcę zwrócić Waszą uwagę na istotne znaczenie demakijażu w pielęgnacji, przedstawiając Wam dwufazowy płyn do demakijażu oczu Avocado marki Bielenda.
Choć jak wiecie, przez swoje życie stosowałam mnóstwo tego typu kosmetyków i nie raz wydawało mi się, że znalazłam już tego najlepszego z najlepszych to nie zamykam się na nowe doświadczenia, które niesie ze sobą każdy z nich. Tym razem uzupełniając kosmetyczne braki, pierwszy raz od niepamiętnych czasów zdecydowałam się na kupno produktu marki Bielenda, zupełnie nie wiedząc czego mogę się po nim spodziewać. Dziś, z perspektywy czasu mam dla Was nieco więcej informacji.
Na początek zdradzę Wam, że nie planowałam kupna akurat tego, konkretnego produktu. Zadecydował tu zupełny przypadek. Spośród dostępnych płynów do demakijażu ten wydał mi się najbardziej interesujący szczególnie, że stałam przed szansą poznania czegoś nowego. Nie zastanawiałam się zatem ani chwili i w przeciągu kilku dni miałam go już w zasięgu ręki.
Dopiero wówczas mogłam spokojnie mu się przyjrzeć. Okazało się, że energetyczny żółto - zielony kolor, który ja miałam za barwę butelki, był niczym innym jak znajdującym się wewnątrz niej płynem. Było to dla mnie nie małe zaskoczenie, ale czy mi to przeszkadzało? Absolutnie. Była to dla mnie miła odmiana, po tych wszystkich biało - niebieskich płynach, które stosowałam przedtem. Aż chciało się po niego sięgać. Wraz z pierwszym użyciem okazało się, że nietypowy kolor nie jest jego jedyną zaletą. Kosmetyk posiada bardzo przyjemny, delikatny zapach. Trudno jest mi tu jednak ocenić czy pachnie on avocado. Ocenę pozostawiam każdej z Was.
Tymczasem nadeszła pora na konkrety a wiec odpowiedź na najistotniejsze pytanie związane z tym jak sobie radzi w codziennej pielegnacji ? Otóż, stosowanie go nie jest przykrym obowiązkiem. Nie nazwałbym jednak tego jakąś ogromną przyjemnością. Raczej codziennym zabiegiem, który wiem że muszę wykonać każdego dnia.
Jako że, jest to kosmetyk o lagodnej i delikatnej formule, składającej się z dwóch warstw (czyt. wodnej i olejowej), przez chwilę miałam wrażenie, jak bym przemywała twarz wodą. Uprzedzę tu Wasze pytanie i od razu powiem, że nie zapomniałam by przed zastosowaniem potrzasnąć butelką, w celu wymieszania obu warstw.
Zwilżonym wacikiem przecierałam okolice oczu, usuwając z nich farbke do brwi, eyeliner i tusz. Jak mówiłam nie ma tu jakiegoś spektakularnego efektu, więc nie ma nad czym się rozpływać. Ot, zwyczajny płyn do demakijażu. Najważniejsze jednak, że nie powoduje żadnych nieprzyjemnych dolegliwości w postaci zaczerwienień czy podrażnień. Nie zauważyłam pieczenia, szczypania ani swędzenia. Nie pozostawił też nieprzyjemnej, tłustej warstwy ani uczucia ściągnięcia.
Poradził sobie z farbką do brwi. Trochę gorzej było jeśli chodzi o eyeliner czy tusz do rzęs. Tu trwało to nieco dłużej i wymagało użycia większej ilości produktu. W rezultacie przy codziennym stosowaniu go wieczorem, w przeciągu niespełna dwóch tygodni od zakupu, niewiele mi go zostało. Jeśli mialabym tu porównywać wydajność tego produktu do innych, o tym działaniu to wypada raczej słabiutko. 125 ml + 15 ml gratis w dwa tygodnie?
Na szczęście nie jest to jakiś wybitnie drogi kosmetyk, którego zakupu mogłabym żałować. Koszt zakupu wyniósł mnie tylko około 10 złotych. Co prawda, nie dołączył on do grona moich ulubieńców, ale stałam się bogatsza o nowe doświadczenia.
A Wy znacie ten płyn do demakijażu? Jak się sprawdził u Was? Macie podobne zdanie czy tylko ja tak marudzę.
Jako że, jest to kosmetyk o lagodnej i delikatnej formule, składającej się z dwóch warstw (czyt. wodnej i olejowej), przez chwilę miałam wrażenie, jak bym przemywała twarz wodą. Uprzedzę tu Wasze pytanie i od razu powiem, że nie zapomniałam by przed zastosowaniem potrzasnąć butelką, w celu wymieszania obu warstw.
Zwilżonym wacikiem przecierałam okolice oczu, usuwając z nich farbke do brwi, eyeliner i tusz. Jak mówiłam nie ma tu jakiegoś spektakularnego efektu, więc nie ma nad czym się rozpływać. Ot, zwyczajny płyn do demakijażu. Najważniejsze jednak, że nie powoduje żadnych nieprzyjemnych dolegliwości w postaci zaczerwienień czy podrażnień. Nie zauważyłam pieczenia, szczypania ani swędzenia. Nie pozostawił też nieprzyjemnej, tłustej warstwy ani uczucia ściągnięcia.
Poradził sobie z farbką do brwi. Trochę gorzej było jeśli chodzi o eyeliner czy tusz do rzęs. Tu trwało to nieco dłużej i wymagało użycia większej ilości produktu. W rezultacie przy codziennym stosowaniu go wieczorem, w przeciągu niespełna dwóch tygodni od zakupu, niewiele mi go zostało. Jeśli mialabym tu porównywać wydajność tego produktu do innych, o tym działaniu to wypada raczej słabiutko. 125 ml + 15 ml gratis w dwa tygodnie?
Na szczęście nie jest to jakiś wybitnie drogi kosmetyk, którego zakupu mogłabym żałować. Koszt zakupu wyniósł mnie tylko około 10 złotych. Co prawda, nie dołączył on do grona moich ulubieńców, ale stałam się bogatsza o nowe doświadczenia.
A Wy znacie ten płyn do demakijażu? Jak się sprawdził u Was? Macie podobne zdanie czy tylko ja tak marudzę.