Krem rewitalizujący germaine de capuccini - Pure Beauty Believe in magic

Nie jestem osobą, która w nowym roku podejmuje jakiekolwiek postanowienia. Jestem daleka od podążania za popularnym: nowy rok - nowa ja. Nauczona doświadczeniem lat ubiegłych wiem, że nie początek roku nie jest dla mnie wystarczającym powodem, do zmian. Do wprowadzenia ich w życie, motywują mnie zupełnie inne powody. W tym roku np. postawiłam sobie za cel to, by czuć się dobrze we własnej skórze, a to oznacza tyle że chcę się trochę porozpieszczać przy pomocy ulubionych kosmetyków. A skoro już o tym mowa to chcę Wam pokazać moje najnowsze odkrycie, pochodzące z ostatniego boxa - Believe in magic, jakim jest krem rewitalizujący germaine de capuccini. 


Opakowanie kremu rewitalizującego germaine de capuccini

Jego tekturowy kartonik zrobił na mnie wrażenie, zaraz po tym jak wyjęłam go z pudełka. Trudno się temu dziwić, kiedy wygląda tak niesamowicie. Producent postawił tu nie tylko na piękny kolor kartonika ale również na bardzo oryginalne wieczko, jakże inne od tradycyjnego. Nie było to jednak działanie przypadkowe, lecz świadoma i świetnie przemyślana decyzja, z którą zgodzi się każdy, kto choć przez chwilę miał do czynienia z działaniami marketingowymi. Wszyscy bowiem doskonale wiemy, że opakowanie jako pierwsze przyciąga wzrok i już na wstępie potrafi wiele powiedzieć o produkcie. Właśnie czegoś takiego doświadczyłam w tym przypadku. Znam siebie i wiem, że krem do twarzy w tradycyjnym opakowaniu mógłby nie wzbudzić u mnie takiego zainteresowania, a jeśli nawet to z pewnością nie stało by się tak szybko. Piękny, błyszczący i jednocześnie finezyjnie zamknięty kartonik, podziałał na mnie jak magnes. Niemal natychmiast chciałam wiedzieć, co skrywa w swoim wnętrzu. Nie omieszkałam więc otworzyć kartonika, chwilę po tym jak tylko wyjęłam go z pudełka. Początkowo nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Po chwili jednak wszystko stało się jasne i moim oczom ukazał się piękny i niezwykle elegancki słoiczek, nawiązujący kolorystyką do kartonika. Charakteru opakowaniu dodaje połączenie srebra i wyrazistej pomarańczy. Przez to kosmetyk wygląda bardzo ekskluzywnie. W boxie Pure Beauty dostałam produkt o pojemności 15 ml. 

Pełnowymiarowy kosmetyk natomiast dostępny jest w 50 ml słoiczku i kosztuje 270 zł. 

Jak już wspominałam nie jestem jakąś szczególną fanką kremów i na wiele z nich bym nawet nie spojrzała. Dlaczego więc ten tak zawrócił mi w głowie? Z pewnością ogromną rolę odegrało tu jego opakowanie, począwszy już od kartonika a na samym słoiczku kończąc. Gdyby od pierwszej chwili mnie nie zaintrygowało, z pewnością tak szybko nie dałabym mu szansy. Kto wie, może jeszcze czekałby na swoją kolejkę do testów? A tak zyskał miano jednego z moich ulubieńców i choć nadal go mam to już poważnie zastanawiam się nad kupnem pełnowymiarowego produktu za niebagatelną kwotę 270 zł. 


Nie myślcie sobie jednak, że wystarczyło ładne opakowanie, bym straciła dla niego głowę. By tak się stało potrzeba mi czegoś więcej. Pierwszym, co robię przy pierwszym kontakcie z kosmetykiem jest wąchanie go i sprawdzanie czy jego zapach będzie mi odpowiadał. Jak bowiem stosować coś, czego zapach trudno znieść? W przypadku tego kosmetyku stwierdziłam, że ma bardzo ładny a zarazem delikatny aromat. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że pachnie on kawą. To chyba to zadecydowało, że tak go polubiłam. 

Teraz wystarczyło już tylko zaaplikować go na skórę i przekonać się jak na nią działa. Zanim jednak o tym chcę zwrócić Waszą uwagę na jeden szczegół, choć bardzo istotny. Mowa tu o tzw. zabezpieczającym sreberku, które jest najlepszą gwarancją, że nikt wcześniej go nie używał. 

Barwa, konsystencja i zapach kremu rewitalizującego germaine de capuccini

Jeśli chodzi o sam krem to ma on taką kremową barwę, wyrazisty zapach i treściwą konsystencję. Już jego niewielka ilość wystarczy, by pokryć nim całą twarz, szyję a nawet dekolt. Dowodzi to, że jest dosyć wydajny i mimo swej 15 ml pojemności, posłuży mi jeszcze. Błyskawicznie się wchłania. Nie pozostawia tłustego filmu a jego zapach przez dłuższy czas utrzymuje się na skórze. 


Działanie kremu rewitalizującego germaine de capuccini

Producent zapewnia, że ma on silne działanie antyoksydacyjne, co skutkuje promienną, rozświetloną i młodziej wyglądającą cerą. Często może wpłynąć na lekkie rozjaśnienie skóry, wybielenie istniejących przebarwień oraz zmniejszenie widoczności drobnych zmarszczek. Nic więc dziwnego, że tak go polubiłam skoro moja skóra poddawana działaniu stresu i czynników atmosferycznych wygląda na zmęczoną i pozbawioną blasku a tym samym potrzebuje solidnego kopniaka. Dobroczynny wpływ tego kremu na kondycję mojej skóry zauważalny jest gołym okiem. To z pewnością zasługa obecności VC-IP - pochodnej wit. C, wit. E oraz ekstraktu ze śliwki UME, wzmocnionego nanopolimerem HLG.

Znacie ten rewitalizujący krem? Przypadł Wam do gustu? A może dopiero zamierzacie go bliżej poznać?

Post powstał we współpracy z Pure Beauty.

Komentarze

Internetowa wyszukiwarka ofert pracy

POSTAW KAWĘ

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Copyright © Magda bloguje